Kartka z Finlandii

Dostałam ją od Kristiiny. Niestety nie napisała mi nic poza pozdrowieniami, ale to nic. Pocztówka jest piękna. Kojarzy mi się ze świętami Bożego Narodzenia i z Świętym Mikołajem, który przecież mieszka w Finlandii :)

11 minut


 Ostatnia moja styczność z twórczością Coelho miała miejsce ponad 6 lat temu kiedy to przeczytałam "Alhemika", a następnie "Pielgrzyma". Mimo, że obie powieści mi się bardzo podobały nie miałam ochoty później sięgnąć po żadne dzieło tego autora. Po "11 minutach" spodziewałam się kolejnej typowo filozoficznej powieści, ale okazało się, że mocno odbiega ona od standardu. Główną bohaterką jest Maria, brazylijska młoda dziewczyna z małego miasteczka. Przeciętna pod każdym względem. Postanawia wyjechać do obcego kraju, w poszukiwaniu nowego, lepszego życia, ale wyjazd ten okazał się być nie taki jak się spodziewała. Po pewnym czasie podejmuje pracę jako prostytutka. Jest zagubiona, nie potrafi się odnaleźć. Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia spotyka sławnego malarza Ralfa. Cała powieść pozwała dokładnie poznać myśli głównej bohaterki, jej marzenia i przemyślenia. 

Cytat z książki jaki mi się najbardziej spodobał to:
Zawsze kiedy robię plany na przyszłość, zaskakuje mnie teraźniejszość.
W trakcie czytania przypomniała mi się pewna historia. Fryne była piękną heterą (zawodowa kurtyzana, bogata i wykształcona kobieta), która została oskarżona o bezbożność i bluźnierstwo. Podczas procesu jej obrońca Hyperejdes (uczeń Platona), najpierw wygłosił płomienną i świetną mowę obrończą, a potem zdarł z Fryne szaty, twierdząc, że takiej piękności karać się nie godzi. Sąd, złożony przecież z miłujących piękno Greków, się z nim zgodził, a słynna scena stała się natchnieniem dla Jean-Leona Gerome’a, autora obrazu "Fryne przed areopagiem".


Zakładka origami kot



Zrobiona wg poniższego filmu:


Fonsito i księżyc

Jest to książka noblisty Mario Vargas Llosa, którą niedawno przeczytałam mojemu 6cio letniemu braciszkowi.
Opowieść jest o chłopczyku imieniem Fonsito, który bardzo chciał pocałować Nereide, najładniejszą dziewczynę w klasie. Braciszkowi spodobała się ta historia opatrzona pięknymi, barwnymi ilustracjami (mi zresztą też). Cieszę się, że autor tak poważnej literatury był w stanie napisać książkę dla dzieci. Uważam, że to świadczy jedynie o jego wielkim talencie.
Z tyłu na okładce można znaleźć taki cytat:
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.




Ink wash painting

Dostałam tą pocztówkę z Tajwanu od 范 (Fan). Prezentuje styl malarstwa  zwany 水墨畫, czyli "ink wash painting", prawda, że piękne? Kartka pokonała dystans 8,508 km i dotarła do mnie po 9 dniach od wysłania. Przez ten czas zdążyła się lekko nadgiąć, ale i tak nie straciła swego uroku. Dowiedziałam się, że ten styl charakteryzuje całą Wschodnią Azję. Obrazy wykonuje się za pomocą specjalnego pióra oraz tuszu, takiego samego jak w kaligrafii. Ink wash painting narodził się  ok. roku 600-nego w Chinach. Malowano początkowo obrazy ozdabiające świątynie.
Ten styl malarstwa zachował się do dziś. Niektóre obrazy tak wykonane nabawiają mnie niemałym zdumieniem.
Poniższe są autorstwa Tu Tsan-lin, profesora National Taiwan University of the Arts (NTUA):




Norwegian Wood

Ta książka zachwyciła mnie swoją prostotą. Poruszyła tematy miłosne, przyjaźni, śmierci i samotności. Bohater Toru Watanabe wydaje się być uwieziony pomiędzy dwoma światami. Musi dokonać bardzo trudnego dla niego wyboru. Nie będę zdradzać szczegółów powieści choć jest to bardzo trudne chcąc opisać dlaczego warto przeczytać tą książkę. Powieść jest bardzo intymna. Autor opisuje sceny miłosne niemalże z chirurgiczną precyzją. Czytelnik odnosi wrażenie jakby historia którą opisuje Murakami była autobiograficzna. Bardzo łatwo jest się wczuć w postać bohatera. Uważam, że jest to jedna z najpiękniejszych książek o dorastaniu. Z całą pewnością sięgnę po następne książki tego autora. Na regale mam nietknięte: "1Q84" tom 1, "Kronika ptaka nakrętacza" oraz "Po zmierzchu". Mam nadzieję obejrzeć też film, który powstał na podstawie tej powieści. Brak mi jedynie na to wszystko czasu, bo sesja egzaminacyjna ma swoje prawa...
W książce znalazłam taki cytat:

- Trudno o idealną miłość?
- Nie. Nawet ja nie chcę aż tyle. Chciałabym tylko móc zachować się jak zwykła egoistka. Na przykład mówię, że chcę ciastko biszkoptowe z truskawkami, ty rzucasz wszystko i biegniesz je kupić. Wracasz zziajany i podajesz mi je: "Proszę, Midori, oto ciastko z truskawkami", a wtedy ja mówię: "Nie mam już na nie ochoty" i wyrzucam przez okno. Czegoś takiego potrzebuję.
- Zdaje mi się, że to nie ma żadnego związku z miłością - powiedziałem lekko zdumiony.
- Ma. Tylko ty tego nie wiesz. Są okresy w życiu dziewczyny, kiedy jest to nieprawdopodobnie ważne.
- Wyrzucanie przez okno ciastek z truskawkami?
- Tak. Chcę, żeby mój chłopak powiedział: "Zrozumiałem, Midori. Myliłem się. Powinienem był się domyślić, że stracisz ochotę na to ciastko. Jestem głupi jak osioł i gruboskórny. W ramach przeprosin polecę jeszcze raz i kupię ci coś innego. Co byś chciała? Mus czekoladowy? A może sernik?"
- I co wtedy?
- Wtedy będę go kochać, bo na to zasłużył.







Hanfu

Ta kartka przybyła do mnie z Kanady, czy to nie dziwne? Otóż adresatka jest Chinką, Crystal, która obecnie mieszka w Kanadzie. Pocztówka przedstawia tradycyjny ubiór chiński zwany Hanfu.
Opis stroju znajduje się na dole tejże kartki.

Pokonany dystans: 8 252 km
Czas podróży: 16 dni

Inne obrazy hanfu znalezione w sieci:




Ami króliczek



Króliczka zrobiłam z tego wzoru.

"Pożegnanie z Afryką" Karen Blixen

Do przeczytania książki "Pożegnanie z Afryką" zachęciły mnie wysokie oceny filmu Sydney'a Pollacka (w rolach głównych Meryl Streep i Robert Redford!). Ekranizacji jeszcze nie obejrzałam, ale emocjami towarzyszącymi mi przy czytaniu powieści mogę się podzielić.
Baronowa Blixen zaczęła swą powieść opisem swojej farmy i plantacji kawy w Afryce. Od pierwszego zdania, w każdym słowie autorka przelała swoją miłość do tego miejsca, do ludzi, zwierząt, afrykańskiej kultury i zwyczajów. W tej książce nie znajdziemy brutalnych i barbarzyńskich opisów zwyczajów afrykańskich plemion, nie znajdziemy też krytyki dla ich zachowań. Odnajdziemy za to wyjaśnienia kontrastów naszych kultur i barwne opisy przygód.
Powieść została podzielona na 4 większe rozdziały, a każdy z nich na mniejsze. Każdy z tych rozdziałów różni się od siebie przesłaniami autorki. Najbardziej spodobał mi się zatytułowany "Z notatnika emigranta", który jest pełen anegdot dotyczących życia na farmie. Fragment, z którego długo się zaśmiewałam to list młodego Hindusa, naczelnika stacji kolejowej Kikuju do baronowej Blixen:

   Wielce Szanowna Pani
   Poinformowano mnie uprzejmie, że światło słońca zostanie wyłączone na siedem kolejnych dni. Pomijając pociągi, uprzejmie proszę o informację, gdyż nie wierzę, aby kto inny zechciał mnie uprzejmie poinformować, czy w tym okresie mam zostawić swoje krowy na pastwisku, czy trzymać je w oborze? Mam zaszczyt pozostać Pani uniżonym sługą.
Patel

Książka jest napisana pięknym gawędziarskim stylem, dlatego czyta się ją bardzo przyjemnie. Po jej przeczytaniu czuję wielką sympatię do autorki, za jej odwagę i wytrwałość w prowadzeniu plantacji kawy. Mimo wielu przeciwności losu nie poddawała się, ani nawet nie załamywała. To pełna optymizmu, silna kobieta, którą można jedynie podziwiać.
Tą powieść z całą pewnością będę jeszcze długo ciepło wspominać.
Co do filmu to po zdjęciach kadrów mam wrażenie, że będzie się bardzo różnić od książki.





The Ancient Capital Kyoto

Zajrzałam wczoraj z nadzieją do skrzynki pocztowej i znalazłam w niej pocztówkę z Japonii od Marie.
Kartka pokonała dystans 8 456 km w 5 dni (to naprawdę szybko, bo kartka wysłana przeze mnie 15 dni temu do Rosji jeszcze nie dotarła do adresatki).

Poniżej opisy wizerunków budowli  (od lewej na górze):

Świątynia buddyjska Kiyomizu-dera. Kompleks usytuowany jest na zalesionych zboczach góry Otowa.
Główny budynek świątyni posiada werandę - butai (scena tańców) - wyrastająca ze zbocza stromego zbocza. To właśnie widok butai widać na mojej pocztówce.


Poniżej butai znajduje się wodospad Otowa no taki, którego trzy strumienie wpadają do stawu. Pielgrzymi piją wodę tylko z jednego z nich w zależności od tego czego sobie życzą: zdrowie, długie życie lub wiedzę. 


Ilustracja w lewym dolnym rogu przedstawia Heian-jingu Shrine. Świątynia ta została założona w 1895 roku dla upamiętnienia 1100 rocznicy założenia miasta Kyoto. Tak naprawdę widzimy na mojej pocztówce jedynie jeden z wielu sanktuariów jakim jest Soryu-ro.


Samo Heian-jingu Shrine słynie z festiwalu zwanego Jidai Matsuri, który odbywa się co roku 22 października. Punktem kulminacyjnym festiwalu jest pochód ludzi przebranych za stroje z przełomu 9-ciu wieków. W pochodzie bierze udział ponad 2 000 ludzi i rozciąga się na kilka kilometrów.

Następne kolejno zdjęcie przedstawia Pałac Ninomaru w Zamku Nijojo. Zamek został wybudowany w 1603 jako rezydencja pierwszego szoguna Ieyasu Tokugawy (do dziś jest symbolem ponad 250-letnich wojskowych rządów rodu Tokugawa).
Pałac Ninokaru to Narodowy Skarb Japonii. Zbudowany z drzewa hinoki (cyprys japoński) stanowi labirynt pięciu budynków z 33 pokojami i 800 tatami (mat rozkładanych na podłodze), korytarzami i tajemnymi przejściami. W wielu komnatach znajdują się drewniane ściany i przesuwane drzwi z papieru ryżowego pomalowane złotem przez mistrzów szkoły Kano. Każdy budynek ma własny charakter, np. w pierwszym jest Pokój Wierzby (Yanagi-no-ma) i Pokój Młodej Sosny (Wakamatsu-no-ma), inne są udekorowane ptakami w naturalnym otoczeniu. Układ budynków stykających się ze sobą narożnikami ma charakter obronny. Ale tym, co wyróżnia Ninomaru, jest specyficznie skonstruowana podłoga. Chodząc po niej boso, za każdym, nawet najostrożniejszym krokiem słyszy się piszczenie. Deski uginają się pod ciężarem człowieka, a "antyspiskowy" wynalazek w postaci małej klamry wydawaje z siebie dźwięk niczym pisk ptaka - stąd nazwa uguisu-bari, słowicza podłoga. Dźwięk informował straż o zbliżającym się intruzie.



Wizerunek Pagody Omuro-no-toh znajduje się po środku na dole. Pagoda to budynek buddyjski sakralny służący do przechowywania relikwii. Ta znajduje się w świątyni Ninna-ji. Ma pięć pięter i 36 metrów. Została zbudowana w 1644 roku. Gdy kwitną kwiaty wiśni często jest nazywana Omuro-sakura.




Po prawej na górze widzimy Kinkaku-ji Temple, zwany także Złotym Pawilonem. Świątynia powstała w 1397 roku jako willa szoguna Yoshimitsu Ashikagi. Jego syn przekształcił budowlę w świątynię buddyjską. W 1950 roku została podpalona przez młodego, psychicznie chorego mnicha. Obecna budowla pochodzi z 1955 roku, w 1987 została pokryta płatami złota. 

Ostatnią budowlą przedstawioną na pocztówce jest południowo-wschodnia wieżyczka zamku Nijo-jo. 


Google Views ma w ofercie wycieczkę po zamku. Ja już zwiedzałam :)

W Kyoto urodził się wybitny pisarz Haruki Murakami. Właśnie czytam jego powieść pt. "Norwegian Wood". Marie napisała mi, że w Kyoto jest zawsze dużo turystów z całego świata, co mnie szczególnie nie dziwi, bo sama chcę tam pojechać :)

Kimmo Pälikkö Venevaja

Hura! Otrzymałam dziś swoją pierwszą pocztówkę! Dotarła do mnie z Finlandii od Minny. Przez pięć dni podróży pokonała 1193 km.
Przedstawia ona reprodukcję obrazu autorstwa Kimmo Pälikkö pt. "Venevaja" co z finskiego oznacza hangar dla łodzi. Minna napisała mi, że jest to bardzo produktywny artysta pocztówek, a na swoim koncie ma już ponad 1400 wzorów. Tematyka jego dzieł to fińska natura, domy i dawne czasy.
Znaczek  to również istna perełka, gdyż przedstawia jeden z największych cudów natury - zorzę polarną.
Minna napisała o sobie, że jest kobietą w średnim wieku. Ulubione zwierzęta to koty i... krowy. Poza postcrossing jej pasją jest czytanie książek i oglądanie filmów. To co mnie zaciekawiło w opisie jej osoby na profilu portalu to to, że bardzo by chciała otrzymać kartkę z czymś związanym z ... Krzysztofem Kieślowskim. Nie przypuszczałam, że nazwisko, choć wybitnego, polskiego reżysera będzie w dzisiejszych czasach coś znaczyć za granicami naszego państwa.
P.S. Wreszcie spadł w Warszawie prawdziwy śnieg!

"Światła września" Carlos Ruiz Zafon

"Światła września" stały u mnie na półce już od listopada. Zabrałam się za nie dopiero wczoraj w nocy lub jak kto woli dziś nad ranem (była północ!). Byłam pewna, że przebrnę przez góra 2-3 rozdziały i położę się spać. Zapomniałam jednak, że mam do czynienia z książką Zafona, którą nie można tak po prostu odłożyć na później. Przeczytałam z zapartym tchem. W całej tej książce nie można znaleźć żadnego zbędnego opisu, żadnego przeciągania zdarzeń, żadnych zagmatwań akcji.
"Światła września" jest trzecią, w dorobku pisarza powieścią napisaną z myślą o młodzieży (zaraz obok "Pałacu północy" i "Księcia mgły"). W przedmowie jednak autor napisał, że ma nadzieje, iż ta powieść przypadnie do gustu każdemu - i wg mnie tu się nie pomylił.
Carlos Ruiz Zafon zabrał mnie do magicznego, lekko przerażającego świata przedwojennego nadmorskiego miasteczka położonego gdzieś we Francji. Co może być nic bardziej pociągającego, a zarazem przerażającego niż wielka rezydencja pełna ciemnych zakamarków i przyległa do niej fabryka mechanicznych zabawek? Bez wątpienia wiele rzeczy. Podobnie uważa rodzina Sauvielle, która przenosi się do owego miejsca w poszukiwaniu lepszego bytu. Simone, dostaje propozycję nie do odrzucenia, pracę za więcej niż godziwą pensję, mały domek oraz opiekę edukacyjną dla jej dwójki dzieci - Irene i Doriana. Byli przekonani, że los się do nich uśmiechnął, aż do czasu niefortunnego zdarzenia, które pociągnie za sobą szereg nieprzewidzianych konsekwencji.
Książka została napisana, podobnie jak większość książek Zafona, pięknym, urzekającym stylem. Autor opisuje miejsca wydarzeń w taki sposób, że czytelnik ma wrażenie, że osobiście bierze udział w wydarzeniach. Z całym sercem polecam.
Moja ocena: 9,5/10 

Clean off your Desk Day

W Naszej kulturze od dawna istnieje Dzień Sprzątania Świata, ale na co dzień przez większość dnia dla większości z Nas to biurko jest dostępem do całego Świata. W drugi poniedziałek stycznia jest dniem Sprzątania Biurek. W takim razie podwijamy rękawy i...
z tego:

wyłoniło się moje biurko:

"Jedz módl się kochaj" Elizabeth Gilbert

O tej książce pisałam już w grudniu, gdy zaczynałam ją czytać. Przed chwilą skończyłam, co znaczy, że czytałam tą książkę cały miesiąc! Powodem tego nie było to, że ta książka jest po prostu nudna. Jednak uparłam się i ją przeczytałam do samego końca.
Jest to opowieść o poszukiwaniu samego siebie, o ścieżce duchowej, emocjonalnej, o drodze do szczęścia przez jaką przebrnęła autorka. Fabuła podzielona jest na trzy etapy, trzy kraje, które odwiedza bohaterka - Włochy, Indie, Indonezja. W każdym z tych miejsc ma pewną misję do spełnienia.
Czytając część o Włochach miałam ochotę ruszyć w podróż śladami za autorką. Podobały mi się fragmenty dotyczące rozmów samej ze sobą oraz nauki języka włoskiego. Później książka staje się większymi fragmentami, cięższa do przebrnięcia. Owszem zaśmiewałam się z kilku epizodów, ale tak naprawdę zmuszałam się do czytania, aż dotarłam do trzeciej części. Opisy przygód na Bali są pełne ciekawostek, które na mnie wywarły wrażenie. Życie tam jest tak różne od europejskiego, że przez całą część przeszłam z zapartym tchem w jeden wieczór.

Kokardki


Kokardki tworzy się bardzo prosto. Podoła temu każdy nawet bez znajomości techniki szycia. Poniżej mały poradnik:
Potrzebne będą nożyczki, igła z nitką, kawałek materiału i lakier do włosów.

Odcinamy mały pasek z materiału.

Większy kawałek materiału składamy tak jak na zdjęciach - dwa boki do środka następnie znów dwa boki do środka.



zszywamy po drugiej stronie i odkręcamy na stronę bez szwa.
Po zgięciu widzimy jak formuje nam się kokarda. 

Pasek materiału odcięty na samym początku przymierzamy do naszej kokardy i odpowiednio skracamy.




Składamy i zszywamy pasek.























Zakładamy pasek na kokardę - ja wspomagam się wsuwką.






















Teraz należy spryskać kokardę lakierem do włosów i voilà kokardka gotowa. Teraz można z niej zrobić opaskę, spinkę, broszkę lub cokolwiek Wam przyjdzie na myśl.