Mazury i żywienie przyszłej mamy

Pojechałam z P. i jego rodziną w 11 osób na Mazury na weekend. Pierwszego dnia byliśmy w Rucianem-Nidzie. Zakwaterowaliśmy się w jednym, uroczym dwupiętrowym domku. Trochę się poopalaliśmy, pozwiedzaliśmy, pływaliśmy na rowerkach wodnych, a wieczorem w ogrodzie graliśmy w Czarne Historie, a starsi w tysiąca w kości.



Gdy z P. pływaliśmy na rowerku zatrzymaliśmy się na chwilę na środku jeziora. Ja wrzuciłam stopy do lodowatej wody i zaczęłam głaskać brzuszek i opowiadać maluszkowi o pięknych widokach. Była to dla nas bardzo radosna chwila. Oblewaliśmy się wodą i żartowaliśmy.
Drugiego dnia pojechaliśmy do Mikołajek, gdzie zjedliśmy ogromne lody, gofra i popłynęliśmy w rejs statkiem po Jeziorze Śniardwy, a następnie do Mrągowa.





Gdy wracaliśmy do domu zastała nas wielka ulewa. Jechaliśmy bardzo powoli. Mieliśmy też małe utrudnienie na drodze, gdyż wielkie drzewo się na nią przewaliło. Udało nam się przejechać poboczem, ale muszę się przyznać, że bałam się, iż się zakopiemy w błocie i już nie wyjedziemy.
Na szczęście wróciliśmy wszyscy szczęśliwie do domu. Każdy z miłymi wspomnieniami i chęciami na kolejny podobny wypad.
Mój 12 tygodniowy brzuszek jest już spory. Ostatnio brakowało mi sił na wszystko. Przychodziłam do domu i kładłam się spać. Przez moje zaniedbanie wraz z P. jadaliśmy w pracowniczych stołówkach. Mi zdarzyło się zatruć. Postanowiłam, że wezmę się za siebie. I tak niedługo idę na jogę dla ciężarnych i basen, więc muszę postarać się żyć normalnie.


Dziś zrobiłam humus i obiad. Zapakowałam nam do pracy kanapki oraz owoce tj. banana, nektarynki, gruszkę i kiwi.
Moje jutrzejsze i wtorkowe menu wygląda jak poniżej:

Śniadanie: Owsianka z gorzką czekoladą, kokosem i jagodami
II śniadanie: Świeżo wyciskany sok z pomarańczy oraz kanapki z chlebem orkiszowym, humusem i pomidorami suszonymi
Obiad: Zupa krem z pora, zapiekanka ziemniaczana, łosoś zapiekany/pstrąg grillowany
Podwieczorek: Owoce
Kolacja: Omlet z pomidorami, mozzarellą i kiełkami
Do przegryzienia: Orzechy nerkowca


Środa i czwartek:

Śniadanie: Kasza jaglana z pomarańczą i jogurtem naturalnym
II śniadanie: Świeżo wyciskany sok z marchwi oraz kanapki z chlebem orkiszowym i pastą z zapiekanego czosnku
Obiad: Zupa krem brokułowa z groszkiem ptysiowym, buraczki i kotlety mielone z indyka
Podwieczorek: Owoce
Kolacja: Wrap z sałatą, papryką, ogórkiem, kurczakiem grillowanym, oliwą z oliwek/spring rollsy z kurczakiem grillowanym, papryką, porem, ogórkiem
Do przegryzienia: Suszone owoce

Piątek:

Śniadanie: Gryczanka z bananem, migdałami i cynamonem
II śniadanie: Świeżo wyciskany sok z pomarańczy oraz kanapki z chlebem orkiszowym i humusem
Obiad: Zupa krem z buraka i tarta warzywna
Podwieczorek: Owoce
Kolacja: Sałatka z łososiem, jajkami, pomidorkami
Do przegryzienia: Pestki dyni

Z czego drugie śniadanie, obiad i podwieczorek zjadam w pracy.
Zorganizowałam na środę wyjście z dziewczynami do kina. Idziemy na Magic Mike XXL, a potem na ciastko, herbatę i ploteczki.
W czwartek czekają mnie badania, pierwsze UGS genetyczne oraz randka z mężem. P. napisał do mnie w zeszłym tyg. e-mail, gdy byłam w pracy o treści "zabieram cię do kina". Uwielbiam go za takie niespodzianki!
Za to w sobotę mamy za to wyjście z całą ekipą do Escape Room. Będzie rywalizacja damsko-męska. Po tym pewnie pójdziemy na piwo i soczek (w moim przypadku). Zapowiada się ciekawy tydzień!
Zdjęcia w trochę innej tonacji, bo mam nowy telefon. Mojego Samsunga S4 upuściłam na posadzkę i tym samym zepsułam wyświetlacz. Mój kochany mąż mi kupił iPhone 6.

Chwile ulotne

Namówiłam P. abyśmy poszli na pokaz do Multimedialnego Parku Fontann. Gdy dotarliśmy na miejsce przedstawienie już trwało. Tak bardzo byłam szczęśliwa, że mogłam widzieć coś tak pięknego, że się popłakałam. 


Po pokazie wróciliśmy spacerkiem do domu. Po drodze przyglądaliśmy się zabawie tanecznej. Pewna para staruszków zwróciła szczególnie moją uwagę. Tańczyli najlepiej na parkiecie i byli tacy szczęśliwi. Powiedziałam P., że chciałabym byśmy to byli my za 60 lat.


W niedzielę rano upiekłam placek z porzeczką, które zabrałam na wieś do rodziców. Urządziliśmy grilla, miło spędziliśmy czas.


Lubię takie ulotne chwile. Dają wiele mi tak szczęścia.

Za dużo szczęścia na raz

Nadeszło lato, a wraz z nim upały. W sobotę miałam egzamin z Matematyki Dyskretniej, który zaliczyłam, a więc została mi sama praca dyplomowa do napisania!
W niedzielę termometry wskazywały 35 stopni Celsjusza. Pojechaliśmy z P. do Pomiechówka na plażę by choć trochę zaczerpnąć wakacyjnego klimatu. Ja leżałam w cieniu i pod parasolem czytając książkę, którą dostałam od brata P. Mój mąż, natomiast, opalał się na słońcu. Miło spędziliśmy ten czas.
Tego samego dnia upiekłam najprostszego placka z rabarbarem, którego do dziś zjadaliśmy po kawałku na śniadanie. Jest taki mięciutki i puszysty. Gorzki rabarbar wspaniale komponuje się smakowo z jego słodyczą.



W poniedziałek za to mieliśmy wizytę u lekarza. Założono mi kartę ciąży i zbadano. Wszystkie wyniki wyszły mi prawidłowe. Maluszek też się prawidłowo rozwija. Już tydzień wcześniej widzieliśmy z P. jak do nas macha rączkami i jak kiwa główką oraz słyszeliśmy bicie tego małego serduszka. Na zdjęciu USG niewiele widać, ale to i tak mi wystarcza, by już pokochać tego szkraba. 30 lipca mamy pierwsze USG genetyczne na którym możliwe, że poznamy płeć dziecka. Ustaliliśmy, że jak to będzie chłopczyk to nazwiemy go Jan, a jak dziewczynka to będzie Ania.

USG zrobione tydzień temu

Screen z aplikacji, którą używam do śledzenia zmian w moim i dziecka organiźmie
Na przerwach na obiadowych czasem wychodzę do małego warzywniaka, który jest po przeciwnej stronie ulicy od biurowca, w którym pracuję. Często teraz nie mam ochoty na duży obiad (czyli ten który przynoszę z domu), więc zjadam zupę w barze i te owoce na deser.


Kupiliśmy bilety lotnicze do Londynu na wrzesień. Lecimy z B. i jej mężem. Nie mieliśmy jeszcze okazji być w Anglii. Jestem bardzo ciekawa jak na żywo wygląda Pałac Buckingham, Big Ben, chciałabym też zobaczyć Muzeum Brytyjskie, Camden Market i peron 9 i 3/4 na dworcu King's Cross. Mamy też rezerwację w hostelu w pokoju wieloosobowym. Lubię hostele. Poznaje się tam ludzi z całego świata. Zawsze wieczorami siadają wszyscy razem w salonie, grają w gry, jedzą kolację, piją alkohol, rozmawiają. Na pewno będzie to wyjazd pełen wrażeń!
Dziś za to mamy taki dzień jaki lubię najbardziej: ciepły i deszczowy. P. pracuje do późna, a ja wykorzystuję tę chwilę, kiedy go nie ma i relaksuję się oglądając Downton Abbey.
Czy to nie za dużo szczęścia na raz?