A więc jednak chłopiec

W poniedziałek poszliśmy na USG 3D i dowiedzieliśmy się, że pod moim serduchem rośnie całkiem spory chłopiec. Na chwilę obecną waży 137g, a wg. wytycznych, pod koniec 16 tygodnia dziecko waży 100g. Maluszek ma się dobrze. Wierzga nóżkami i drapie się rączkami po głowie.
Razem z P. obstajemy, że nasz synek będzie się nazywać Jan. P. chciał Antosia, a Ja Józka albo Stasia. Imię Jan nam obojgu się podoba.
Nabyliśmy z P. książkę pt. "Bobas instrukcja obsługi". Napisana humorystycznie, objaśnia jak krok po kroku wziąć noworodka na ręce, nakarmić, wykąpać, przewinąć. Spodobała mi się od pierwszego wejrzenia za minimalistyczną szatę graficzną i proste, krótkie instrukcje w niej zawarte.


Wieczorami bywam pobudzona. Niedawno wybrałam się na wieczorny spacer na Nowy Świat. Wstąpiłam do Manufaktury Cukierków, po lizaki i cukierki. Cukierki już zjedzone, a lizaki wciąż czekają na swoja kolej.


We wtorki i czwartki chodzę na zajęcia jogi dla ciężarnych. Bardzo mi się te zajęcia podobają. Wychodzę po nich odprężona i pełna pozytywnej energii. Mam nadzieję, że się odważę i zapoznam się z jakąś dziewczyną, która ze mną uczęszcza na zajęcia.
Będąc ostatnio w Matrasie natrafiłam na kolorowanki dla dorosłych. Najpierw pomyslałam, że to śmieszne bawić się w zabawy dla dzieci, ale przeglądając je zapragnęłam pokolorować choć kilka obrazków.

Trochę świruję

16 tydzień ciąży.
Płaczę, oglądając reportaże z porodu obcych mi ludzi.
Płaczę, gdy widzę małe, słodkie rzeczy dla maluszka.
Wściekam się, gdy P., nie rozumiejąc moich potrzeb tzw. "budowania gniazda", przemawia mi do rozsądku.
Obok naszego mieszkania, przy ul. Emilii Plater, mieści się sklep Mimbla. Na miejscu można znaleźć drewniane samochodziki, kolorowe tratwy, kukiełki i mnóstwo innych prześlicznych zabawek. Pech chciał, że na do niego trafiłam. Najpierw weszłam do środka z P., a potem sama, bo przecież z P. nie można nic zobaczyć (kupić). Wróciłam, ze średniej wielkości papierową torbą, w której jest pluszowy Hatifnat, paryski teatrzyk cieni i sławna żyrafa Sophie. P. nie był zadowolony, ale dziś sam kupił kilka książeczek kontrastowych i zapytał, czy kupić dla Brzucholka muzykę z odgłosami natury.





Ogarnęła mnie też wielka potrzeba zmian. Byłam u fryzjera i ścięłam włosy.


P. trochę przerażają zmiany jakie we mnie zachodzą. Przyznał mi się, że czytał artykuły nt. kobiet w ciąży i roli męża w tym okresie. Jest dla mnie bardzo czuły i wyrozumiały. Gdy przyszłam pewnego dnia do domu, czekał na mnie ten bukiet.


P. często odwiedza B. i jej małe córeczki. Uwielbiam patrzeć jak się z nimi bawi. Zawija je w koc jak parówki, bawi się z nimi w chowanego, gilgocze w stopy. Jak widzę ich zabawy to ogarnia mnie wielka miłość do niego. Cieszę się, że mój mąż tak lubi dzieci, a one jego. Nasz maluszek będzie miał wspaniałe dzieciństwo.


Moje chumory i pierwsze ruchy dziecka



Weekend spędziliśmy na Mazurach w Skarlinie, gdzie zaprosiła nas B. Była siostra P. ze swoim chłopakiem, mąż B. i Kasia, koleżanka B. Większość czasu spędziłam przyjemnie, ale w niedzielę dopadł mnie podły chumor. Nie mogłam zapanować nad nastrojami, a P. tylko pogarszał sprawę. Mówiłam, co mnie boli, a on nie słuchał tych bzdur, tylko się ze mną drażnił, na co ja się rozpłakałam i chciałam by mnie zostawił w spokoju. Nie zrobił tego i nie pomagał. Chciałam być sama. Pobiegłam co sił w nogach do pobliskiego lasu. P. Ciagle dzwonił, ja nie odbierałam, nie dawał mi ani chwili na opanowanie się. Czemu on taki jest? Po jakimś czasie telefon znów dzwonił, tym razem widziedziałam, że ktoś inny z ekipy. Gdy odebrałam dowiedziałam się, że każdy chce już wracać, a Ja wszystkich blokuje. Miałam ochotę trzasnąć telefonem i się ponownie rozpłakać, ale włączyło się moje racjonalne myślenie. Powiedziałam, ze w takim razie już wracam. Po 5-ciu kolejnych minutach, kolejny telefon ponaglający. Teraz to się wkurzyłam. Przecież wracam. Czemu i oni się mnie czepiają? Gdy przybyłam na miejsce, osoba dzwoniąca, na mój widok, powiedziała: "załatwione", a wsród reszty widziałam gniew i irytację skierowaną w moją stronę. Byłam wściekła, zmęczona, chciałam być jak najdalej od tych ludzi. Chciałam się położyć pod kocem, płakać. Chciałam by ktoś usiadł obok mnie i powiedział mi, że mnie rozumie i głaskał mnie po głowie, by dał mi sie wygadać, choć może i moje zarzuty nie były racjonalne. Nikt mnie nie rozumiał, ani nikt nie chciał mnie zrozumieć. Dlaczego? Miałam ich wszystkich za bliskie mi osoby, a żadna z nich nie zapytała się jak się czuję, dlaczego się tak zachowuję, co mnie trapi... Zaufałam i kolejny raz się zawiodłam.

***

15 tydzień ciąży się zaczął. Maluszek, którego nazywamy Brzucholem, podobno czuje smaki spożywanych przeze mnie potraw. W poniedziałek była u nas rodzina z zaproszeniem na ślub, ja przygotowałam poczęstunek w postaci eklerków i tartaletek. Goście szybko wyszli, a ja z P. zostaliśmy sami z pełnym talerzem. Zjedliśmy i po chwili (jakiś 20 min) zaczęłam czuć motylki w podbrzuszu. Wychodzi na to, że Brzuchol odziedziczył zamiłowanie do ciastek po mamusi.

Intensywnie, znaczy żyjemy

Ostatni tydzień był niesamowicie bogaty w atrakcje. W środę poszłam z D. do kina na Magic Mike XXL. Po seansie poszłyśmy na herbatę i na ploteczki. To mi było potrzebne! Bawiłam się świetnie! Film był przezabawny, a z D. bardzo lubię spędzać czas. Jest taka sympatyczna i wspaniale się z nią dyskutuje na przeróżne tematy. W czwartek byliśmy na USG, po którym dowiedzieliśmy się, że nasze maleństwo rozwija się prawidłowo. Na ekranie widać było jak mnie kopie. Doktor powiedział, że chce w ten sposób powiększyć swoje terytorium. Co za zachłanna bestia! Po tym poszliśmy do kina na Klucz do Wieczności, który okazał się filmem przewidywalnym do granic możliwości. W piątek miałam imprezę integracyjna na barce. Był Dj, pokaz barmański, grill, drinki, piwo i herbata. Muzyka z lat 80 i ta atmosfera sprawiły, że w trymiga ludzie się upili i było już tylko ciekawiej. 



Ja większość imprezy rozmawiałam z kolegami i koleżankami opatulona w kocyk z ciepła herbatą. Kiepski ze mnie imprezowicz. W sobotę mieliśmy rywalizację damsko-męska w Escape Room, a potem kolację w The Mexican. Zamówiłam sobie bezalkoholową Margaritę i nachosy, a reszta jakieś piwo i inne meksykańskie dania. Wieczorem pojechaliśmy do B. na scrabble i pokera. W niedzielę były imieniny taty P., ale zanim tam trafiliśmy poszliśmy do SoHo Factory do Muzeum Neonów, a potem do Ti Amo na obiad. 







Nie mogę uwierzyć, że już 3 miesiące po ślubie. Ten czas tak szybko leci. Zjedliśmy wyśmienitą bruchettę, bulion z ravioli i pastę carbonara. Restauracja jest bardzo urocza. Codziennie obok niej przechodzę, gdy idę na stację metra. Bardzo spodobały mi się doniczki z puszek z ziołami, które miały plakietki z napisem "proszę skubać". Na imieninach nie byliśmy za długo, choć jak zwykle było sympatycznie. Byłam wykończona. Jeszcze nie do końca mój organizm sie przyzwyczaił do nowego stanu. W ten weekend mamy wyjazd na Mazury. B. dostała klucz do domu znajomych, wiec my jedynie musimy się tam dowieźć. Będzie B. z mężem i D. z Baranem (jej facetem).
Staram się żyć chwilą, alby niczego w życiu nie żałować. Staram się żyć na "tak". Gdy dostaję propozycje wyjścia, czy wyjazdu to od razu się zgadzam. No, prawie od razu, bo gdy ostatnio dostałam propozycję wyjazdu integracyjnego z pracy to poważnie zastanawiałam się, czy jest sens bym tam jechała. Atrakcjami jest basen z sauną i impreza alkoholowa. W ciąży alkohol i sauna odpadają, a dodatkowo mam żylaki na nogach i stanowczo nie chcę się pokazywać w kostiumie kąpielowym moim kolegom. Postanowiłam jednak pojechać zgodnie z moją zasadą życiową. Carpe Diem!
Przestało mi być wygodnie w moich spodniach. Kupiłam sobie, wiec moje pierwsze spodnie ciążowe. Po całym dniu ich noszenia zrobiłam od razu zamowiłam inne ciuchy ciążowe w H&M. Niesamowite, ze jestem dopiero na początku 4 miesiąca, a już ubieram ciuchy dla kobiet ciężarnych. Mój brzuch jest już dość spory. Przytyłam 5kg od początku ciąży, co jest bardzo dużo w porównaniu z tabelą załączona z podręczniku Heidi Murkoff (powinnam do 2kg). Ale czemu sie dziwić jak ostatnio moje posiłki, które zabieram do pracy wyglądają tak:



W tym tygodniu zaczynam zajęcia jogi dla ciężarnych. Jestem ciekawa jak mi pójdzie. Dawno nie ćwiczyłam, co boleśnie odczuwam w moich stawach i karku. Dzis wstałam z okropnym bólem! Mam też więcej żylaków na nogach niż przed ciąża. Początek ćwiczeń pewnie będzie bardzo ciężki, ale myśle, że najważniejsze to motywacja, a mi ją daje ten mały człowieczek co jest we mnie.