Eat, Pray, Love


Co rok na urodziny dostaję od mojej Matki chrzestnej jakąś książkę. Z niecierpliwością (jak dziecko!) czekam na ten moment spotkania się z Ciocią. Wówczas przy kawie, opowiadam jak minął mi kolejny rok mojego życia, a na koniec dostaję prezent w postaci książki. W tym roku otrzymałam "Jedz módl się kochaj". Muszę przyznać, że zakochałam się w tej lekturze od pierwszego zdania! Obecnie jestem w trakcie jej czytania i nie wypuszczam jej z rąk.
Elizabeth Gilbert podzieliła książkę na 108 rozdziałów, które stanowią opowieści z życia bohaterki książki nazwanej imieniem i nazwiskiem autorki. Czy to przypadek? Otóż nie. Autorka opisuje własne przeżycia ze swych podróży do Italii, Indii i Indonezji. W każdym z tych państw spędziła po cztery miesiące, czyli w sumie rok w podróży. Urzekły mnie opisy odczuć wewnętrznych:

Przygnębienie i Samotność odnajdują mnie po jakiś dziesięciu dniach pobytu we Włoszech, kiedy pewnego wieczoru, po udanym dniu w szkole, idę przez Willa Borghese i oglądam słońce zachodzące złociście za Bazyliką Świętego Piotra. Czuję się dobrze w tej romantycznej scenerii, mimo, że jestem zupełnie sama, a wszyscy inni w tym parku albo tulą ukochaną osobę, albo bawią się z roześmianym dzieckiem. Zatrzymuję się jednak przy balustradzie, żeby obejrzeć zachód słońca, i odrobinę za dużo myślę, co zmienia się w rozpamiętywanie, i to właśnie wtedy mnie dopadają.
Skradają się cicho, groźne niczym detektywi Pinkertona, biorą mnie między siebie - Przygnębienie ustawia się z lewej, Samotność z prawej. Nie muszą mi pokazywać odznak, Dobrze znam tych agentów. Od lat gramy ze sobą w kotka i myszkę. Choć przyznam, że jestem dość zaskoczona spotkaniem o zmroku w wytwornym włoskim ogrodzie. Zupełnie tutaj nie pasują.
"Jak mnie znaleźliście? - pytam - Kto wam powiedział, że jestem w Rzymie?"
Przygnębienie, mądrala jak zawsze, rzuca: "A co... nie cieszysz się?"
[...]
Wracam do domu z nadzieją, że uda mi się ich zgubić po drodze, ale mnie nie opuszczają, dranie. Przygnębienie mnie trzyma mocno za ramię, a Samotność zamęcza pytaniami. Nawet nie myślę o kolacji. Nie chcę, żeby mnie przy niej obserwowali. Nie chcę wpuścić ich na górę, do swojego mieszkania, ale znam Przygnębienie, ma drewnianą pałkę i nic go nie powstrzyma, jeśli zechce wejść.
"To nieuczciwe z waszej strony, że tu przyjechaliście - mówię do Przygnębienia - Przecież już się was pozbyłam. Odbyłam karę w Nowym Jorku".
On jednak obdarza mnie swoim mrocznym uśmiechem, rozsiada się w moim ulubionym fotelu, kładzie nogi na stoliku i zapala cygaro, wypełniając całe mieszkanie okropnym smrodem dymu, Samotność patrzy  i wzdycha, a potem całkowicie ubrana, w butach na nogach, kładzie się na moim łóżku i przykrywa pod samą brodę. Zmusi mnie, żebym z nią spała, ja to wiem.
rozdział 16


Książka opowiada o budowaniu samooceny młodej kobiety o doznaniach kulinarnych (Italia), o przeżyciach duchowych (Indie), o trudnościach, o łamaniu barier. Jest według mnie idealną, lekką literaturą na chwilę relaksu na tą przygnębiającą pogodę, przy herbacie lub kawie, pod kocykiem z termoforem. Szczerze polacam!

P.S. Jak skończę książkę z całą pewnością obejrzę ekranizację z Julią Roberts w roli głównej. Zdjęcia kadrów filmu są bardzo zachęcające.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz