Sen na jawie

Etap przygotowań do ślubu wciąż jest u nas tematem numer jeden. Przedwczoraj wybieraliśmy zaproszenia, a dziś będziemy układać repertuar muzyczny ceremonii oraz szukać upominków dla gości.
Wczoraj na naukach rozmawialiśmy o różnicach damsko-męskich i o sposobach radzenia sobie z nimi. Wychodząc z tych spotkań mam wrażenie, że czuję się z P. bardziej zżyta.
A dziś mieliśmy randkę.
Co roku, od czterech lat, w okresie zimowym, wybieramy się z P. do Opery Narodowej. Ot taka nasza tradycja. W 2011 byliśmy na Romeo i Julii, później na Madame Butterfly, a Dziadka do Orzechów zobaczyliśmy w zeszłym roku. W tym chciałam zobaczyć Hamleta, ale trzy dni przed planowanym spektaklem dowiedziałam się, że mam wyjazd do Hamburga. Bilety oddałam mamie i Julii, a nam kupiłam na Sen Nocy Letniej w opracowaniu Johna Neumeiera, który odbył się dziś.
Mieszkając w centrum, praktycznie wszędzie chodzimy pieszo. Na przedstawienie szliśmy przez Park Saski.
Zimą mało kto po nim spaceruje. Dziś wydawał mi się taki mistyczny.







Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że mamy jeszcze godzinę do rozpoczęcia spektaklu, więc poszliśmy do Foyer Głównego by zobaczyć stroje z innych przedstawień.









Madame Butterfly
Przy okazji mieliśmy okazję spotkać odtwórczynię Hipolity, Yukę Ebiharę, która powiadała o ciężkiej pracy całego zespołu nad przedstawieniem.

Co do Snu to jestem oczarowana spektaklem. Scenografia, taniec nowoczesny mieszany z klasycznym i czysto romantyczna muzyka Mendelssohna sprawiły, że czułam się wyjątkowo.


Przedstawienie pokazuje zmieszanie miłości w realnym życiu, z fantastycznym światem elfów.
Historia zaczyna się od Hipolity, która dzień przed swoim ślubem z Tezeuszem, księciem Aten, dostaje od niego czerwoną różę. Hipolita przejmuje się nie tylko samą ceremonią. Jest świadoma flirtów narzeczonego z damami dworu. Zapada, więc w niespokojny sen, w którym biorą udział jej przyjaciółki: Helena i Hermia, oficer Demetriusz, ogrodnik Lizander, rzemieślnicy oraz istoty mistyczne, takie jak Puk, Oberon, król Elfów, i Tyrania, królowa wieszczek.
Oberon wręcza nierozsądnemu Pukowi czerwoną różę o magicznej mocy. Gdy potrząśnie się nad głową osoby kwiatem, zakocha się ona w pierwszej napotkanej istocie.
Puk wydaje się mieć niezłą zabawę zakochując Demetriusza w Helenie, a następnie też Lizandera, który jest chłopakiem Hermii.
Gdy, jednak sprawia, że Tyrania zakochuje się w jednym z rzemieślników, Spodku z oślą głową, Oberon przerywa zabawę i nakazuje Pukowi doprowadzenie wszystkiego do porządku. Gdy Helena, Hermia, Demetriusz i Lizander zasypiają, układa pary obok siebie i potrząsa nad nimi kwiatem.
Historia kończy się ślubem trzech par, Hermii i Lizandera, Demetriusza i Heleny oraz Hipolity z Tezeuszem.



Oberon nakazuje Pukowi użyć czarodziejskiej mocy kwiatu wobec Demetriusza

Oberon nad śpiącą Tyranią.



Oberon, Tyrania i Pok

Hermia, Lizandr i Oberon.



Rzemieślnicy


Rzemieślnicy prezentują sztukę "Pyram i Tysbe"




Helena i Demetriusz.

Hipolota

Po balecie powiedziałam do P.: "Chodźmy jeść", więc poszliśmy do Pekinu.



Zamówiliśmy zupę Wonton, wołowinę na gorącym talerzu i banany w cieście. Zapachy trawy cytrynowej, sosu sojowego, pięknie komponowały się z wonią smażonej wołowiny. Byłam tak głodna, a jedzenie było tak wyśmienite, że zjadłam wszystko.
Teraz, po powrocie do domu, ja siedzę i piszę tego posta, podczas gdy P. uciął sobie poobiednią drzemkę.
Na kolację pieczony pstrąg łososiowy.



Przygotowania do ślubu, Julia Child i croissant

Niedzielny poranek, a ja leżę, sama, w łóżku zajadając się własnoręcznie zrobionymi croissant'ami i popijając kawą z mlekiem z naszego nowego ekspresu.
Lubię takie poranki. Wówczas człowiek odnosi wrażenie, że czas się zatrzymał, że nie ma nic na głowie, choć jest inaczej.
Zacznijmy od Juli. Kilka dni temu w boksie z przecenionymi filmami DVD znalazłam film o tytule "Julie & Julia". Jest to opowieść oparta na prawdziwych historiach dwóch kobiet Julii Child i Julie Powell. Julia Child była amerykańską kucharką, promującą francuską kuchnię w latach 60'. Jej program kulinarny The French Chef zrobił wielką furorę. Julia nauczyła się gotować w wieku 32 lat dla swojego męża w sławnej, paryskiej szkole Le Cordon Blue. Później wydała książkę pt. Mastering the Art of French Cooking. Jej historia, oraz przepisy, zainspirowały Julie Powell do napisania bloga, w którym to mierzyła się z przepisami Child. W 365 dni postanowiła zrealizować wszystkie przepisy z Mastering the Art of French Cooking, których jest 524.
Spodobały mi się te historie. Szczególnie dlatego, że chciałam się zapisać w Warszawie do szkoły gotowania, ale patrząc na moje finansowe i czasowe możliwości byłoby to szaleństwem. Zaczęłam czytać autobiografię Julii i oglądać jej filmiki. W poniedziałek na podstawie jej przepisu zrobiłam przepyszny boeuf bourguignon, a dziś croissant.






W styczniu intensywnie przygotowywaliśmy się do ślubu, który mamy 2 maja b.r. Mamy już salę, kościół, garnitur i wycieczkę. Miałam problem z sukienką, ale okazało się, że B., która jest moją świadkową ma znajomą, która szyje suknie ślubne, więc dziś jadę do niej na mierzenie. Już nie mogę się doczekać, kiedy te przygotowania się skończą.
W piątek byliśmy na naukach przedmałżeńskich. Prowadzi nam je starsze, szczęśliwe małżeństwo. Trochę obawiałam się tych kursów, ponieważ nie należę do osób religijnych, ale okazało się, że czułam się na nich w miarę swobodnie. Te małżeństwo chce nam przekazać jak mamy stanowić jedność i wspólnotę, jak mamy się uzupełniać, a nie tłamsić. Bardzo mi się spodobała ta idea i mimo, iż uważam, że miedzy mną, a P. jest jak najbardziej w porządku to i tak liczę na jakieś cenne rady.



Przewodnik po Pradze

Weekend 9 stycznia do 11 stycznia spędziłam z P. w czeskiej Pradze. Od dawna marzyłam by zobaczyć to miasto. Podzielę się tu naszym przewodnikiem.



Must see

Most Karola

Przeznaczony jedynie dla pieszych łączy Stare Miasto z Małą Starną. Nie trudno go przeoczyć. Przechadzaliśmy się nim chyba z 5 razy wciągu tego weekendu.
Charakteryzują go figury świętych rozmieszczone na całej długości. Ludzie podchodzą do posągów, łapią za wystające elementy i się modlą. Czytałam gdzieś, że podobno do jego budowy używano zaprawy murarskiej wzmacnianej kurzymi jajami.






Zamek na Hradczanach i Katedra św. Wita

Te budowle znajdują się na wzniesieniu nad miastem, stąd widać je chyba z każdego zakątka Pragi. Zamek stanowi dawna siedzibę królów czeskich. Dziś częścią charakterystyczną jest warta oraz Katedra św. Wita.




Klementinum

Dawniej siedziba dawnego kolegium jezuickiego, dziś barokowy kompleks, w skład którego wchodzi między innymi dawna wieża astronomiczna, sala lustrzana (której akustyka umożliwia granie na dwóch organach jednocześnie) oraz biblioteka.



Poza poznaniem dawnych sposobów przeprowadzania obserwacji astronomicznych, mieliśmy okazję zobaczyć panoramę miasta.

Największe wrażenie zrobiła na nas biblioteka, którą nie mogliśmy uwiecznić na fotografiach, stąd zamieszczam zdjęcie ze strony oficjalnej.



Literatura i sztuka

Muzeum F. Kafki

Dla mnie był to obowiązkowy punkt Pragi. Możliwość zobaczenia rękopisów Procesu i Zamku jest bezcenna.








Wystawa prac Daliego, Muchy i Warhola

Poprzednio byliśmy na wystawie Daliego w Berlinie. Praska wystawa okazała się bardziej bogata. Poza tym pozwolono nam robić zdjęcia.






 

Alfons Mucha był artystą użytkowym. Tworzył m. in. pocztówki, karty dań, nalepki na szampana, kalendarze.
 




Warhola znają wszyscy. Prażanie uwielbiają jego cytaty. Cała jego wystawa była nimi wzbogacona.
 




 

 

Muzeum miniatur

Aby się tam dostać, trzeba wejść na wzgórze znajdujące się za Zamkiem na Hradczanach. Roztacza się stąd piękna panorama na całe miasto.


Pierwszy raz byłam w tego typu muzeum. Precyzja z jaką wykonywane były detale (jak rzeźba samochodu na igle, czy reprodukcje znanych dzieł malarskich na płótnach wielkości paznokcia) jest godna podziwu.




Ściana Johna Lennona

Symbol wielkich ideałów tj. młodość, miłość i pokój.

Alchemia



Zapewne słyszeliście o wielkich alchemikach, którzy wynaleźli eliksiry miłości, młodości i mądrości, a także o tych, co wiedzieli jak przemieniać ołów z złoto. Cóż, oni wszyscy zawitali zapewne do XVI wiecznej Pragi, gdyż tam rozwijała się alchemia.

Muzeum Alchemii (Speculum Alchemiae) mieści się w starej kamienicy, niedaleko rynku.



Na miejscu powitały nas dwie młode dziewczyny. Jedna z nich, zaprowadziła nas, tajemniczym wejściem, do podziemi budynku. Znajdowało się laboratorium alchemiczne. Opowiedziała nam o tym, co odkryto i co się zachowało. Nie będę zdradzać szczegółów tego tajemniczego miejsca. Miejcie niespodziankę.

Zakwaterowanie

Nie tylko ze względów finansowych, ale i z powodu chęci poznania nowych ludzi, wynajęliśmy dwa łóżka w ośmioosobowym pokoju w hostelu o wdzięcznej nazwie Art Hole. Przyjęto nas tam jak w gościa w domu. Poczęstowano śniadaniem, pożartowano z nami, polecono nam miejsca do zobaczenia. Naprawdę przesympatyczne miejsce, gromadzące ludzi z różnych miejsc świata. Hostel ma kuchnię, i wieczorami często jedna osoba gotuje dla reszty mieszkańców. Goście, za to przesiadują w salonie, grają w gdy planszowe, rozmawiają i piją piwo do późnego wieczoru.








Praga kulinarnie

W Pradze, danie główne składa się zazwyczaj z mięsa, surówki i klusek. Ich kluski mają dość specyficzny smak. Są one "gumiaste" w konsystencji, ale i przy tym miękkie w środku. P. smakowały, a ja jednak wolę śląskie. 
Praskie ulice opanowały budki z Trdelník. Jest to walcowate ciasto, grillowane na kiju i obtaczane w cukrze. I choć ten street food pochodzi ze Słowacji, Czechy zdają się uważać to za ich lokalną specjalność.
Spróbowałam też lokalnego lagera. Nie różnił się niczym szczególnym od tych z importu, ale wieczorne wyjście na piwo było dobrym pretekstem do zasmakowania nocnego życia Prażan.

Nasza lodówka po powrocie

Coraz lepiej :-)