Powrót do rzeczywistości

Po powrocie z podróży poczułam, starałam się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Nie byłam już Ewą B., stałam się Ewą L. Czuję jakby nowe nazwisko dało mi inną tożsamość. Gdy zamknę oczy i pomyślę sobie o Ewie B., widzę nieco roztrzepaną dziewczynę, która ciągle marzy i skrupulatnie, ale powili dąży do wyznaczonych sobie celów. Gdy myślę o Ewie L., nic nie widzę. Nie podobała mi się ta zmiana. Wszyscy wokoło mówią, że się przyzwyczaję, choć teraz trudno mi w to uwierzyć. Wiem, że mają rację, ale okres przejściowy jest dla mnie bardzo trudny.
Gdy tylko wróciłam do pracy wyleciałam do Hamburga w delegację. Przez 3 dni prowadziłam warsztaty u klienta. Pierwszego dnia po pracy poszłam z jedną, z dziewczyn, z którą miałam spotkanie na musical pt. "Der König der Löwen". Na miejsce dopłynęłyśmy statkiem. Sala była w kolorystyce czerni i czerwieni. Gdy zasiadłyśmy, rozbrzmiały bębny, podniosła się kurtyna, za którą stali aktorzy przebrani za lwy i żyrafy, nagle obok mnie zaczęli przechodzić inni ludzie w przebraniach małp, a za nimi wielki słoń.



Całość przedstawienia była bardzo etniczna, występowali chyba sami Afroamerykaninie, których śpiew jest potężny i tym samym bardzo piękny. Stroje też były fascynujące, ptaki papierowe, unosiły się na nici przyczepionej do kija, żyrafy miały szczudła, przez co poruszały się bardzo zgrabnie i estetycznie, antylopy skakały za pomocą tajemniczego mechanizmu.







Mimo, że przedstawienie było po niemiecku świetnie się bawiłam. Warsztaty szybko minęły. Na pożegnanie dostałam od kilku dziewczyn czekoladki na tzw. "gorsze dni małżeństwie". Było bardzo miło.
Wracałam ostatnim lotem do Polski. Na miejscu byłam po 21. Na lotnisku czekał na mnie P., robiąc mi tym samym miłą niespodziankę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz