Nic nie jest idealne

Gdy byłam w ósmym miesiącu ciąży z zafascynowaniem oglądałam zdjęcia, które młode mamy umieszczały na Instagramie. Śledziłam dziesiątki profili. Gdy wchodziłam na stronę główną widziałam same uśmiechnięte, perfekcyjnie wyglądające kobiety, z nienagannym makijażem i ich słodkie maleństwa. Teraz gdy zetknęłam się z rzeczywistością, usunęłam wszystkie te profile. Realia są takie, że nie mam czasu zadbać o siebie. Nie maluję się, nie maluję paznokci, nawet nie mam czasu je ładnie spiłować, a moje włosy, codziennie, gdy staję przed lustrem, błagają mnie o wizytę u fryzjera. Są to naprawdę rzadkie chwile, kiedy myślę o zrobieniu czegoś dla siebie. Jestem pewna, że każda z tych matek nie do końca ma wszystko tak pięknie ułożone. Myślę, że nikt nie chce przedstawiać takiej wizji macierzyństwa, gdyż ludzie lubią komentować cudze niedociągnięcia. Dla nas nie jest miłe, gdy słyszymy, że sobie z czymś nie radzimy, w szczególności, gdy uważamy inaczej. Dlatego internet zalewa wizja idealnych matek i ich idealnych dzieci. Ja nie jestem idealną matką, Jaś nie jest idealnym dzieckiem i P. też nie jest idealny. Staram się zorganizować dzień tak by mieć czas zrobić wszystko co chcę i co powinnam zrobić. Problem w tym, że gdy zaplanuję drzemkę Jasia na 11 to on mi się potrafi położyć dopiero o 13, gdy chcę ugotować i zjeść obiad, to Jaś jest marudny i muszę go godzinami trzymać na rękach, gdy już uda mi się go położyć spać, to odechciewa mi się wszystkiego co miałam w danym dniu zrobić. Chcę tylko zaparzyć sobie kawę i poczytać zaległy numer Wysokich Obcasów. Nie jest tak, że cały czas jestem zadowolona. Przeżyłam chwile w załamania, rozczarowania, a nawet złości na tego młodego człowieka, który wywrócił mój świat do góry nogami. Mimo to, moje życie podoba mi się znacznie bardziej od tego przedstawianego przez te matki, o których wspomniałam, bo jest prawdziwe. Uświadomiłam sobie, że macierzyństwo jest nieprzewidywalne ale też przez to urozmaicone. Nie mogę zapewnić, że gdy umówię się z koleżanką w kawiarni, do której pójdę z moim synem, spędzę spokojnie czas. Nie jestem pewna, czy obejrzę w całości film, gdy pójdę z młodym na seans dla mam z maluchami do Multikina. Nie wiem, czy nie będę musiała za chwilę odejść od tej notatki, bo Jaś się obudzi i będzie chciał jeść.

W piątek byliśmy na szczepieniach. Obok mnie siedziała zapuszczona kobieta z dzieckiem, które na oko miało półtora roku i swoją matką. Byli za nami w kolejce. Gdy weszliśmy do gabinetu pielęgniarki, by zważyć i zmierzyć Jasia, spędziliśmy tam z 10 minut, bo małego trzeba rozebrać z tych wszystkich małych ubranek, a on tego nie ułatwia podkurczajac rączki, następnie musiałam go było wyprostować na desce do pomiarów, ubrać, co znów było nie lada wyzwaniem.  Gdy wyszliśmy, ta matka spojrzała na nas z niesmakiem, poderwała ze swoim synkiem i popędziła do gabinetu. Spędziła tam dosłownie z minutę. Po wyjściu jej matka zapytała sie, co tak szybko, a ona patrząc na nas głośno powiedziała, że to było tylko ważenie i mierzenie oraz, że to zawsze im tak szybko idzie. Potem gdy dotarliśmy na szczepienie, Jaś zawył bardzo głośno.
Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby dziecko tak płakało. Po wyjściu z gabinetu uspakajałam go jeszcze pół godziny. Co chwilę, gdy wydawało się, że jest już dobrze, to jakby sobie przypominał, co go przed chwilą spotkało i zaczynał ponownie płakać. Ta sama matka wyszła z gabinetu szczepień zadowolona i oznajmiła swojej matce, że jej syn nigdy nie płacze na szczepieniach również spoglądając na nas z wyższością. Zastanawia mnie dlaczego tak się męczymy dążąc do perfekcji i dlaczego tak lubimy się chwalić, gdy coś nam wychodzi lepiej od innych. Czemu daje nam to taką satysfakcję? 
Tego dnia zrobiliśmy sobie dzień rozpusty. Kupiłam sobie po drodze słodkości, w domu usadowiłam się wygodnie na kanapie, wzięłam mojego jeszcze roztrzęsionego i nieszczęśliwego syna na kolana i gdy on pił mi mleko z piersi, Ja zajadałam biszkopty. Spędziliśmy tak ze dwie godziny. Ja go masowałam i mu śpiewałam, a on patrzył się na mnie swoimi wielkimi błękitnymi, załzawionymi oczkami i się do mnie uśmiechał. Gdy zasnął, patrzyłam na niego z rozczuleniem i czochrałam jego miękkie włoski. Myślałam o tym, jak ten mały człowiek jest bezbronny, jak bardzo uzależniony ode mnie i jakim wielkim zaufaniem mnie darzy. Cieszę się, że nie jest taki idealny. Dzięki temu czuję, że jestem jemu potrzebna. 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz