Pierwszego lipca zamieszkałam z Piotrkiem w przytulnej, kolorowej kawalerce, która się mieści na warszawskich Bielanach. Od chwili wprowadzenia obydwoje musieliśmy podjąć się wielu zobowiązań. Z biegiem czasu myślę, że każde z nas dużo poświęciło. Teraz staramy się być dorośli.
Miniony weekend spędziliśmy u mojego taty. W sobotę wieczorem odbyło się ognisko. Piliśmy wino i piwo, które mój tata sam przyrządził, piekliśmy kiełbaski, jedliśmy chleb ze smalcem i ogórkami kwaszonymi. Było sporo śmiechów i dobrej zabawy. Tina na dobre się zadomowiła. Tata mówi, że okres "docierania się" z nią wreszcie można uznać za zakończony. Teraz jest ona prawdziwym wiejskim psem. Towarzyszy wiernie podczas codziennych, typowo wiejskich obowiązków. Biega obok traktora, kąpie się w błocie, gania ropuchy.
Czas spędzony tam, dawniej, czasem wydawał mi się męczarnią, ale wczoraj trudno mi było stamtąd wyjechać.
W drodze powrotnej zachciało mi się pójść na cmentarz do mojej babci i prababci. Na obu grobach zapaliliśmy znicze, a ja przypomniałam babciom w skrócie, w myślach im kim jestem i wspominałam co razem robiłyśmy. Zaniosłam też babci wrzos, który pięknie kwitnie na ciemno fioletowo.
To był udany czas.
Pełen wzruszeń i wspomnień.
Rodzinny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz